Pierwszy raz
Przyszedłeś w nocy....
Nie pukałeś....
Myślałeś że spałam....
Ale ja czuwałam.
Byłeś nagi...
Doskonale to wiedziałam...
Odwróciłam głowę i rumieńcem
spłonęłam....
A kołdrę pod samą szyję podsunęłam.
Podszedłeś do łóżka i usiadłeś na
nim....
Zadrżałam wtedy niczym zimno czując
Ale w głębi wiedziałam że to w końcu
miłość.
Spojrzałam w Twoje oczy i wiedziałeś już że
nie śpię....
Twoja dłoń musnęła moje usta
I sprawdzała dalej....
Ja tymczasem z nerw zadrżałam
I twą wędrującą dłoń zatrzymałam...
Nachyliłeś się wtedy
I do ucha mi szepnąłeś
Bym się nie bała i tylko Ci zaufała....
Odetchnęłam głęboko i Twą rękę puściłam
Swą głowę jednak do ściany
odwróciłam....
Zdjąłeś kołdrę co me ciało skrywała
I przez cienki materiał koszuli
Twoja dłoń na podboje ruszała...
Wiedziałeś że się boję i delikatny
byłeś....
To twój pierwszy raz więc odpręż się-
Do ucha mi szepnąłeś
A Twój głos tak miękki
Echem odbił się w mej głowie....
Patrzyłam jak twe dłonie błądzą po mym
ciele
I coraz bardziej niecierpliwa byłam....
W końcu cała się przed Tobą
otworzyłam...
Koszula tak cienka na podłodze
leżała.....
A ja coraz ciężej oddychałam....
Najpierw moje usta i oczy musnąłeś....
Schodziłeś niżej....
Tak powoli....niby ospale....
Ciągle wzniecając płomień w mym
ciele....
Twe dłonie mych piersi dotknęły....
A z gardła mego jęk się wydobył...
Zacisnęłam wargi by dźwięk ten
zagłuszyć....
Lecz gdy Twój język me piersi odkrywał
Nic już nie było w stanie mnie
uciszyć....
Nie wiem ile to trwało....
Zapewne tylko chwilę.....
Ale moje ciało już zareagowało....
Leżałam uległa i Twych pieszczot
spragniona
Prosiłam o jeszcze i padłam Ci w
ramiona.
Widząc co się dzieje schodziłeś niżej...
Brzuch...
Pępek któremu dłuższy czas
poświęciłeś....
Aż do pierwszych kręconych włosków...
Myślałam że to koniec....
Że teraz już mnie dotkniesz....
Pomyliłam się jednak bo schodziłeś
niżej....
Potem wracałeś...
Kostki....
Wrażliwe miejsce pod kolanami....
Wewnętrzna strona ud....
Oddychałam już ciężko...
Moje ciało wiło się na łóżku
A palce zaciskały na pościeli....
Widziałeś moją reakcję i położyłeś się na
mnie....
Nagle moje ciało się spięło gdy poczułam na
brzuchu tę wypukłość....
Jęknęłam przerażona ale ty pomogłeś
Na nowo prowadząc mnie do bram rozkoszy
A potem delikatnie by mnie nie
skrzywdzić....
Zagłębiłeś się we mnie...
Gdy było po wszystkim objąłeś mnie
czule....
I dziękując za ten dar
Wycisnąłeś na mych ustach jeszcze jeden
pocałunek....
Który wzniecił żar.....
Komentarze (2)
czytajac Twoj wiersz wylaczylam sie ze swiata,
zadzialala wyobraznia i ... jejku, WSPANIALE! Piekny
wiersz, taki subtelny... Cudowne :))
swietnie napisane.slicznie!Dziewie sie ze tak malo
glosow.