pieski żywot
wytrzymam obrożę
co pali na karku
zniosę twarde łoże
i brak wody w garnku
na rozkaz zaszczekam
i warował będę
przed sklepem zaczekam
na fotel nie wejdę
zniosę kapciem lanie
i zmarznięte łapy
do nogi ! wołanie
upały i chlapy
lecz nie mogę pojąć
czym tak zawiniłem
kiedy do schroniska
na nowo wróciłem
autor
merc
Dodano: 2018-11-28 19:49:00
Ten wiersz przeczytano 830 razy
Oddanych głosów: 6
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (7)
Smutna rzeczywistość ... :(
A w schroniskach, i nie tylko tyle psin czeka...może
ktoś przytuli, pokaże swoje serce, a one odwdzuęczą
się stukrotnie...pozdrawiam serdecznie
ładny choć smutny wiersz,może znajdzie się nowy pan:))
Smutna refleksja warta uwagi. Warto zastanowić się nad
poruszoną w wierszu kwestią.
Pozdrawiam.
Marek
Tfu! - tfu... - chyba nie na psa, a na umysł ludzki i
na wrazliwość jego pada rzucony czasem urok. Zwierzę
domowe- jest podmiotem swoich praw - mimo że
samodzielnie nie może dochodzić ich na drodze sądowej.
Pozdro:)
Ciekawe czy tacy co pieski zwrócili chcieliby żeby
rodzice, tak z nimi zrobili... taka to już jest
sieroca dola, pozdrawiam
pechowy psiak (na szczęście są też tacy co zabierają
pieski z schroniska)