Piwniczne widziadła
Co czujesz, kiedy ranisz?
Kiedy myślisz o końcu?..
Ty nie chcesz czuć wszystkiego
Świadomość jest pełna bólu
Nierozerwalna więź
Więź pomiędzy piekłem i ziemią
Niebem a piekłem
Czy czujesz zapach kobiecości?
Jak palone opium w starej zniszczonej
knajpie
Drażni nozdrza, podnieca zmysły...
Mija kolejny dzień
Zwykły i podobny do innych
Monotonny...piękny jak twarz miłości we
śnie
Codzienność przemierza mile
Łzy...tak zamyślone
Podobne do kropel rosy
Tak zimne i naturalne
Chcę przejść przez drogę...drogę
rzeczywistości
Na drugą stronę samego siebie
Potwory wspomnień...straszą i krępują
myśli...
Tak wiele rzeczy straciło dla mnie sens
Tak wiele z nich już nie wróci
Czy chciałem tego?
Czy chciałem być tym, kim jestem?
Głupcy tego świata rządzą uczuciami...
Uwięziony w bryle szyderstwa
Ironia kipiąca z ust
Nienawidzę...kocham...to ja...
Płacę swoją cenę
Zwracam swój dług
Jednak wciąż ranię
Dobijam się do bram zrozumienia
Jak szczur zagryzam swe sumienie
Jak złowrogi błysk zamyka usta moje
Nie chce nic mówić
Próbuję pozbyć się uczuć
Wrażliwość nie umrze
Ona nigdy cię nie opuści
Wilcza natura...młodości zmysłów...
Pożądanie...odpowiedzialność za
nadzieję...
Łańcuchy...związane karkołomną powagą...
Jak pot ściekający po skroni
Jestem...kiedyś również byłem...
Jak wszystko, co jest daleko od nieba
...choć nie chcę...
Kiedy patrzysz na mnie...to znowu
straszy...
Niektórych rzeczy nie chciałem słyszeć
Niektórych rzeczy nie chciałem mówić
Życie toczy się dalej...
Jak krew kapie z przeciętej żyły
Tak ja przenikam przez swoje wyimaginowane
niebo
Oni patrzą i śmieją się
Ludzkie śmiecie zatruwają krew
przeznaczenia
Wzniecam ogień...wiatr gasi choćby
najmniejszy płomień
Wszystko pod górę...kolejny
sprawdzian...
Kolejny test osobowości...
Ludzka ofiara...kości zostały rzucone...
Tu byłem...tu spałem...tu ludzi
zabijałem
Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem
To moja wina...wiem...
Nie wziąłem kredytu na życie
Nikt nie dostał takiej szansy
Dlaczego? Wieczne cierpienie...
Tańczące cienie pragnień
Mur dzielący miłość od nienawiści
Dance Macabre i Memento Mori
Hasła bliskie człowiekowi
Płonąca świeca w martwej i spróchniałej
dłoni
Robaki plądrujące trumnę ludzkiej
życzliwości
Dorosły? Młody czy stary?
Kimkolwiek lub aczkolwiek?
Uosobienie sprawiedliwości
Bóg...jest przy mnie?
Tak bardzo bym tego chciał...
Tak bardzo nie umiem się o to
postarać...
Co czujesz, kiedy ranisz?
Może wiesz, że to będzie kolejny zwykły
szary dzień?
Wierzę...pragnę i cierpię...
Jestem taki sam jak oni
Przybyłem, zobaczyłem i przegrałem...
Żyjemy by marzyć...zatracać się...
Choć tak wiele rzeczy straciło dla nas
sens
Choć tak wiele rzeczy już nigdy nie
powróci
Blizny pozostaną...będą piekły...
Dobranoc...tak bardzo bym chciał
Tak bardzo bym chciał naprawić skrzydła
wszystkim aniołom...
Wzlecieć do ich wyimaginowanego nieba
W naszych wyimaginowanych sercach...daleko
stąd
Móc zapomnieć, móc zamknąć te wszystkie
rozdziały
Uronić łzę, przeprosić za wszystkie
błędy...
Przepraszam...wybaczcie mi...nie
chciałem...żegnajcie...
...to jest ode mnie dla ciebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.