Płacz bez nadziei
Samotni i szarzy, dnia wędrownicy
Oni patrzą w dal przyszłości widząc
światło
Nie znaczący nic dla masy, tych
wyróżnionych
Chcąc wybić się z doliny smutku i
rozpaczy.
Ciągle krążą i próbują, obserwują każdy
ruch
Dotyk ból im sprawia a każde słowo wzburza
krew…
Widząc miłość, czując szczęście innych
ludzi
Płaczą niczym deszczu strugi o ziemie
ciskane.
Proszą, a z oczu łza za łzą kapie, są dla
nich tacy mali..
Gdy z dnia na dzień w czterech ścianach
znów ściskani,
Z własnymi myślami wojnę toczą,
I we własnym smutku jak powietrza dotyk
oblegani, przegrywają ją…
„Jesteś wielki…” - słyszą
od najbliższych,
Lecz to jak ostra włócznia w serce
wbita,
Rani i zabiera życia tchnienie.
Wiara i nadzieja zdeptana z błotem,
Miłość jak slogan na ścianie zawieszony,
Nadzieja jak Berliński mur młotami
rozbierany,
Nie ma wiary, nadziei, miłości…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.