Płomień
Minuta ciszy dla tych, którzy odeszli zbyt szybko...
Głęboko w trzewiach ziemi
leży mistyczna komnata.
Powstała u zarania świata
a tworzą ją miliardy świec.
Delikatne ich płomyki świecą
świętym blaskiem
i roztapiają w potędze poruszeń i
drgnień.
W rogu komnaty przyczajony cień.
Metafizyczny strażnik. Bóg podziemi.
Sinymi skostniałymi rękoma swemi
zdusza gorący żar płomieni.
Wreszcie rusza w kierunku świecy
której płomyk drga nadmiernie .
Jego kaprys jest tutaj wyrokiem.
To od niego zależy czy Ziemia pożywi się
czyimś sokiem
i czy powieje wicher zmian.
Pochyla się mara bez twarzy
goreją piekielne oczy
płomyk drga coraz bardziej...
...a nagrzany asfalt ulicy obficie krwią
broczy.
Sok życia spływa koleinami i
tworzy krwawe potoki.
Zgruchotana czaszka zniszczone marzenia
Oczy zastygłe w wyrazie zaskoczenia...
Przecież nic się nie stało.
Zgasła tylko kolejna świeca.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.