Płomień
Nieznaczne odbicie
W tafli zimnych łez
Bez oddechu życie
Jak martwy płomień jest
Świeci choć ciepła brak
Jego blask juz zbladł
Musi trwać podążać przez szlak
Na ołtarzu smutek kładł
By ogrzać swą dłoń
Lecz nie pomaga nic
Usta kładę pod broń
A on jak niemy widz
Wydziera mi ostatni krzyk
Najgorszy mój kat
Nim nadejdzie świt
Zapomni już świat
O płomieniu który chciał kochać
Bo jego ogień już zgasł
Bo najgorsza w świecie jest niodwzajemniona miłość...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.