Po drugiej Stronie...
Światło spowija postać złota szczerą,
Ciemność nicości odbija,
jak kropla rosy maluje kolory,
poskramia wszystkie anielskie spory,
łuki maluje kwieciste na niebie,
których koniec prowadzi do Ciebie,
początkiem ja wstąpie na niebiańskie
łono,
nicość niech przerwą anielskie famfary,
aniołowie ciskają anielskie swe dary,
koniec tej drogi różnobarwnej nadchodzi,
tam TY aniołem największym mym jesteś,
tam TY osobą która życie me słodzi,
tam pustka nie ma wstępu żadnego,
tam moć uczucia silniejsza od umysłu
biednego,
wracać serce nie chce,
aczkolwiek trzeba,
wracając nie przejde przez anielskie progi
nieba,
piekielne czekają na mnie uciechy,
nie trudno zatracić umysł w rozkoszach,
Szatańskimi ścieżkami uciekam przed
siebie,
w biegu tracąc wszelką nadzieje,
nie widać juz drogi kwiatami spowitej,
nie widze postaci złotem okrytej,
uwilnić się nie sposób,
uciec też nie rada,
WALCZĘ,
Póki amor ostatniego ciosu nie zada.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.