(pochylasz się nade mną śpiącą)
pochylasz się nade mną śpiącą- pragnę być
bardziej widzialna.
twoje przyćmione dłonie układają mnie na
planetach- o tej porze
trochę zwiniętych w kłębek. łóżko coraz
mocniej oswaja się
z czasem powrotu.
pod skórą silne dreszcze. wciąż zachwycam
się urodą smukłych
łydek. ciemną, roztańczoną miłością
ściskasz mi gardło- przyszłość
wnika pod nabrzmiałe opuszki. rozwijanie
zaciśniętych kolan nadal
jest w modzie.
garniesz się do ust. w toni upału wyprawiam
cię na biegun północny.
nie usiedziałeś na jednym miejscu.
Komentarze (5)
pięknie . Po lekturze - nieodparcie przed oczami staje
mi obraz (reminiscencja) wspólnie (z kimś, kiedyś)
ulepionego bałwana.
Izabelo, zachwycasz:)
bardzo urocze jest: "twoje przyćmione dłonie układają
mnie na planetach", ależ on Cię kocha. pozdrawiam
gorąco :):):)
zgadzam sę z ILL...pięknie jak zawsze...pozdrawiam
czytanie twoich wierszy nigdy się nie znudzi
..wydobywasz z uczuć to co ważne, pokazujesz w
ciekawej formie ,a my podziwiamy:)