Pociąg na Powiśle
Przyśniła mi się jaskinia wilgotna i
ciepła
nie skalana czasem
nie skalana niczyim oddechem
niczym oprócz nas
czarodziejska kraina
pełna małych dopaminowych duszków
i endorfinowych skrzatów
ukrytych za mokrymi od płaczu ścianami
wsłuchujących się w każdy nasz szep
puszczały tęczowe bańki
Na ukrytuch w ciemnościach twarzach
rozmazywały się świetliste plamy pędu
ahedoinia umarła
Serce mi zabiło po raz pierwszy w życiu
poczułam istnienie duszy
jej drżenie
to że znika w tobie
przez usta, przez skórę, przez świat
i przestraszyłam się, że umrę,
ale trwanie nieoderwanie, w całośąci
z tobą zwyciężyło
Dziękuję
A kiedy się obudziłam
brakowało mi kawałka mnie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.