Pod kreską
Skazani na życie, skazani na pracę;
na dzieci sąsiadów, piętro, numer domu,
niewygodny PESEL, rodziców i nację,
przestaliśmy marzyć nawet po kryjomu
i już nie sprawdzamy, w czym jesteśmy
dobrzy
i jakie wspaniałe w nas talenty drzemią,
tylko chcemy tego, co nas w życie
„wrobił”,
postawić, od ręki, przed najsroższym
sędzią,
by uzyskać wyrok za nasze niechcenia,
za to, że się wykpił, dając wolną wolę,
że znowu nam przysłał małe dziecko - Syna
- zamiast osobiście wziąć się za robotę.
I tylko nad ranem, gdy najbardziej
zimno,
wtulamy się w siebie jak pisklęta w
gnieździe.
Pytasz czy wciąż kocham , na przekór,
pomimo.
Odpowiadam - jasne... Na prawdę zbyt
wcześnie.
(K.B.)Wiartel 12-15.01.2014
Komentarze (35)
Pięknie, trudny temat...nie wiem kogo oskarżasz, tego
co "wrobił w życie" peela, czy Boga?
Bardzo zastanawia, pozdrawiam :)
Skłania do refleksji.
Miłego
Wymowny tytuł, wiersz bardzo na tak. Pozdrawiam
tak dzień po dniu odpływamy zobojętnieni w
nicość,łączę pozdrowienia