Pod niebiosami
Kociu ;*
Chodziłeś wąskimi dróżkami
Pomiędzy stromymi górami
Chodziłeś po ścieżce życia
Bez zawachania , bez strachu bycia
Nie bałeś się stąpać po ziemi
Po ziemi zimnej jak lód
Na której Twoi przodkowie zglinęli
Tam gdzie pękł Twej rodziny sznur
A teraz znów ryzykownie
Zachwiałeś się na lini śmierci
Poczułeś się szczegulnie
Śmierć wybrała chyba Ciebie
I znów idziesz
Po równoważni życia
I nic się nie dzieje , kiedy zimno
poczujesz
Nadal twadro poruszasz się po stromej
ziemi
Pokochałam , zaufałam , uwierzyłam
Chciałam , byś się cieszył
I razem poszliśmy w tę wyprawę
Szmer ... Szum ...
Teraz żałuję ...
Żałuję , że wtedy pokochałam
Bo teraz bym tak nie cierpiała
Kiedy Cię już nie ma
Odszedłeś w odchłań śmierci
Poczułam ból cierni
Widziałam jak łzy spływają mi po bladej
twarzy
Jak krew pochłania me życie
Teraz siedzą nad Tobą
Nad Twą kamienną powłoką
I nawet jeśli wiem , że jesteś
szczęśliwy
Nie wierzę , nie chcę żyć
Chcę znów być przy Tobie
Móc się przytulić
Móc poczuć Twe Ciepło
Dotyk Twej dłoni
Poszłam w Twe ślady
Z zamkniętymi oczyma stąpałam po stromych
dróżkach
Lecz Bóg nie chciał mego szczęścia
Skazał mnie na cierpienia
Skazał mnie na wieczne wygnanie
Z nieba
Skazał mnie na męczarnie
Tytaj , pośród was
Targnęłam się na swe życie
I to był błąd
Teraz będę cierpiała
Już do końca swych dni
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.