W podróży
Nieznane koleje wytycza mi los,
a drogi powrotnej już nie ma;
wagony popycha w kierunku na wprost
i tory zużyte rozbiera.
Czasami zagwiżdże, nie pyta, wciąż
mknie,
na końcu etapów utyka,
a ja pragnąc ciszy, na los ciągle klnę –
cóż za monotonna muzyka.
Migają tygodnie czy słońce, czy deszcz,
wciąż jestem na trasie podróży;
noc ranek pogania, dzień czeka na
zmierzch,
bo chętnie by oczy już zmrużył.
Z mijanej stacyjki pomacha znów ktoś,
kto właśnie odnalazł kres drogi,
i widząc to, zawsze ogarnia mnie złość,
że jego już los wynagrodził.
Rozmyślam, że kiedyś nadejdzie ten czas,
gdy znajdę końcowy przystanek,
pomacham ja temu, co życiem gdzieś gna;
na zawsze tam pewnie zostanę.
Komentarze (33)
Wiersz, który będzie wciąż aktualny...
Chociaz przed chwila rozmawiałam z kimś, kto jest
wykładowcą i ma na codzień Dwoje dzieci po genetyce
komórki po Universytecie w Lyon , jedno master ,
drugie doctor i zmieniają łańcuchy DNA i RNA przy
pomocy narzędzi nanotechnicznych. Czyli pociag to już
przeżytek. Twój wiersz sprawnie napisany.
Pozdrawiam :)
Ja nie zazdroszczę tym, co już są na swojej końcowej
stacji i nie spieszę się do swojej. Po drodze jeszcze
zobaczę trochę pięknych widoków przez okno...
Podoba mi się w treści i formie, jedynie ta nagroda z
przedostatniej strofy jakoś do mnie nie przemawia.
Miłej soboty:)
A ja przypominam sobie te stacje i stacyjki brudne
,odrapane i smutne(choć trafiały się też ładne)i myślę
że dobrze że powrotnej drogi niema.Do ostatniej stacji
nie ma się co śpieszyć.Bez słodzenia -piękny
wiersz.Pozdrawiam.
widzę Zbyszku,że zaczynamy się rozumieć
i super !
Witaj Zbyszku:)
Czytając Twój wiersz czuję się jakbym czytał
"Lokomotywę" i jest to z mojej strony komplement:)
Pomijam fakt,że już prawie 30 lat jeżdżę pociągiem
codziennie do pracy zatem temat jazdy znam "od
podszewki"
Pozdrawiam:)
Maciek, jak to wśród ludzi bywa, każdy ma swoją
wrażliwość, upodobania, a ja w wierszach poruszam
różne tematy ubrane w różną formę. Mam nadzieję, że
każdy wybierze coś dla siebie.
Wracając do komentowania, nie szukam na siłę
nieścisłości, tylko piszę, co widzę i na pewno bez
złośliwości, inaczej byłbym niewiarygodny.
Dzięki.
a ja szczerze i bez wazeliny
powiem tak :
podoba mi się ten wiersz
najbardziej z opublikowanych tu przez ciebie Zbyszku
lubię takie klimaty
choć tchną nostalgiczną tęsknotą
Osso, wiem jak jest z rymowanymi, ale mam do nich
sentyment, tak zacząłem pisać i poznałem technikę od
podszewki. Powiedzmy, że teraz skręciłem w stronę
wolnego*, Pogodziłem dwoje dzieci tej samej matki, pół
na pół.
Tak, o upływającym czasie (mijanych stacyjkach), byle
wprzód, może zmiany, aż do celu.
Dziękuję i kłaniam się :)
Anno, z czasem ten monotonny, rytmiczny stukot potrafi
przyprawić o ból głowy.
Pozdrawiam.
Kiedy tak czytam powyższy wiersz (pięknie dopieszczony
- zwykle nie preferuję rymowanych utworów), mam
wrażenie, że piszesz o tym, o czym marzy wiele ludzi,
żeby tak po prostu skończyć to, co teraz i ruszyć
gdzieś przed siebie.
Tak wiele jest spraw na świecie, wiosna jest, lato
jest i już po lecie. Jesień przyszła w gęstej mgle, a
już zima mrozem prze. Wiem więc, że byłoby naprawdę
miło, zapisać tu, jak nam z tym rokiem było...
Jesteś poetą, zresztą wszędzie poetą, w górach, w
mieście, w kuchni, w miłości, w podróży... :)
Pozdrawiam serdecznie.
ja nawet słyszę, jak stukają koła pociągu...
Janino, miło, że tak odbierasz, dziękuję i kłaniam się
:)
Ewo, czym bliżej, tym częściej się myśli, tym
bardziej, że nie wiadomo, co komu pisane :)
Ale jednak myslisz o końcowym przystanku... :)
Rytm zdecydowanie wyczuwalny, "monotonna muzyka"
trochę go spowalnia. Cóż stacyjki i przystanki są
potrzebne, by choć popatrzeć, dotknąć, to co mijamy
bezpowrotnie.
Bardzo udany wiersz :)
Ewo, toż to mój* pociąg jedzie wolno, choć
systematycznie do przodu ;)
Dziękuję.