Połowa tęsknoty za Tobą...
Dla tego, który już nie istnieje...
Za Twym zapachem
Za odgłosem Twoich kroków
za oddechem na mojej szyi
i Twoim delikatnym objęciem
Za kubkiem herbaty
stawianym przede mną
i za Twoim psem
który wykazywał posłuch
tylko względem mojej osoby
Będę tęsknić...
Za ustami Twoimi
skorymi do pocałunków
Jakich pocałunków!
O długości nocy!
Za spojrzeniem Twoim
nieobecnym pijanym
zamglonym i mądrym
wypełnionym spokojem
po brzegi
obsypanym złotem
przeplecionym w zieleni
Będę tęsknić...
Za tym Twoim sercem
co nawet nad katami
litość by znalazło
Za Twoją pamięcią
wybredną
co o złych chwilach
zapomina
gotową innym wmawiać
że nic takiego się przecież
nie wydarzyło
swobodnie tworzącą
nierzeczywiste scenariusze
ubiegłych wydarzeń
Za tym Twoim sumieniem
honorem i godnością
Za tym Twoim bieganiem
za potrzebami innych
nie bacząc na swoje
Będę tęsknić...
Za tym czytaniem
w myślach moich
bez trudu
Za tymi przysięgami
po dziś dzień niespełnionymi
nie mającymi już obecnie
nawet prawa się ziścić
Będę tęsknić...
Za tą Twoją powściągliwością
za rumieńcami na twarzy
Za wszystkimi kupionymi
przez Ciebie różami
Za pocałunkami w czoło
Za robieniem mi zdjęć
Twoimi oczami
na których przypominam
nieziemską istotę anioła
maleńką dobrą wróżkę
czasem dziecko beztroskie
Za Twoimi dziadkami
błogosławiącymi nam
Za parkiem przy którym
mieszkałeś kiedyś
Będę tęsknić...
Za chińską altanką i
jej czerwonymi lampionami
z kaczkami mandarynkami
Za ciastem pomarańczowym
Za wszystkimi kapslami
które zbieraliśmy razem
Za Twoim złoszczeniem
najsłodszym się na mnie
po którymkolwiek z ciężkich
mych przewinień
Za spacerami w środku nocy
Za wszystkimi kolorowymi
światłami które w sobie noszę
na Placu Szembeka
pod mostem Poniatowskim
z wesołego miasteczka
na Dworcu Wileńskim
przy misiach polarnych
Za Twoimi spóźnieniami
na każdą okazję
Za gotowaniem Ci
kaszy mannej
Twoim wiecznym
głodomorstwem
Za zazdrością skrytą
lecz zauważalną
i Twoim zawzięciem
Za piknikiem w parku
i kąpielą we dwoje
Za wzięcie nieplanowanego
w kosztach kota do domu
i wyjazdy na działkę
Będę tęsknić...
Za wieczorem tajlandzkim
Za to że tak się zaangażowałeś
Za to że nie potrafiłeś
nie kochać mnie zawsze
Za to że świat kończył się tam
gdzie wypadało na łóżka krańce
Za to że mnie spotkałeś
Za Twoje słabe kolano
i za biały kamień
Czekam więc cierpliwie
kiedy razem uda nam się
wreszcie utknąć
na parę godzin
w jakimś pomieszczeniu
najlepiej byłoby by
w windzie
Tam zapewne
nieprzestrzenność
spowodowałaby
pęknięcie Twojej maski
którą założyłeś
Stał byś się bezbronny
tak jak mnie bezbronną
pozostawiłeś
zakwitlibyśmy znowu...
Pamiętasz?
Pytałeś o 100
różnych powodów
Drugą wyznam Ci
jak spotkamy się
w windzie.
Komentarze (9)
winda ze skrzydłami
dziękuje serdecznie za odbiór w postaci komentarzy i
głosów.
Rozbudzający wyobraźnię przekaz.
Prawdziwie rozmarzasz czytelnika.
Pozdrawiam.
Marek
sporo tych tęsknot!
Pozdrawiam
:)
Jedno trzeba przyznać.
Peelka nie ma ķłopotów z pamięcią i wszystko doskonale
rejestruje.
Pozdrawiam :)
spora lista tęsknot.
Osobisty, bardzo uczuciowych.... Moje klimaty
warszawskie - pozdrawiam z Wwy:)
Godny uwagi wiersz. Przyjemnie się czyta. Temat
nieśmiertelny, ale dobrze przedstawiony.
Pozdrawiam serdecznie :)