Polowanie Cz.II
W planie, co go łowczy przedstawił na
wstępie,
Zwierza będą tropić psy w leśnym
ostępie,
Strzelcy według wcześniej obranego
klucza,
Stają rzędem na dukcie, a łowczy poucza,
Strzelać można tedy, gdy zwierz linię
minie,
Gdyż ciągle nagonka skryta jest w
gęstwinie,
Na mój sygnał rogu, psy z nagonką ruszą,
A wtedy zwierzynę do nas nagnać muszą.
Łowczego róg zagrał, nagonka ruszyła,
Lecz psów swych ze smyczy jeszcze nie
puściła,
Na sam przód kołatki odbiły się echem,
Lecz zwierz głos kołatek, nie przyjął z
uśmiechem,
Zwierzyna zwietrzyła, co święci się w
lesie,
Dlaczego to echo, tak dziwny zgiełk
niesie.
Nagonka szła ławą psy ciągle szczekały,
Zwierzęta nie zwykle podobnej nawały.
Pierwsze do ucieczki sarny się rzuciły,
Gdy do nich się zbliżył ten jazgot nie
miły.
Duże stado dzików, co ryło w dąbrowie,
Także rejteradę już miało w swej głowie,
Lecz odyniec stary stado zatrzymywał,
Badał skąd się bierze ta straszliwa
siła,
Gdy ujrzał za sobą złowieszczą watahę,
Od ryja po ogon napełnił się strachem.
cdn.
Komentarze (17)
I ja chciała powiedzieć, ze poczułam się jak w kniei
mickiewiczowskiej ... za dawnych czasów... Świetny
obraz :)
...chciałabym uczestniczyć w takich łowach...
bardzo ładnie niczym u Mickiewicza...
Pozdrawiam :)