Pomost życia
Świergot mew unoszących
się ponad wody poskromione
Skromny, leciutki wiatr zderzający się
o boje samotne życiem utrudzone
Zżółkły piach jest
mającą koniec pustynią
Rozwiane włosy, nieco dłuższe niż kiedyś
i te myśli, które już nikogo nie winią
Uśmiech delikatny,
i te przymrużone z kroplą nieba oczy
wciąż pełne czułości
Kolejna minuta za kolejną próbuje znaleźć,
jeszcze małą cząstkę namiętności
Słońca promienie odegnać pragną każdą nutę
chłodu
Podniecenie, beztroska radość
czekająca ciemności zachodu
Bezradność,
choć w duszy wartościowej mnóstwo
nadaremnej nadziei
Nie, nie potrafisz zatrzymać pustoszącej
zawiei...
Następne uderzenie spienionej fali o brzeg,
odbierające siły oczekiwanie
....cisza, wybladłe spojrzenia, oziębły i
porywczy wiatr,
Wreszcie końca nastanie
Już tylko jedyna droga, może beznadziejna?
Może najwspanialsza?
Ale konieczna...
W braku świadomości, robimy ostatni krok na
pomoście życia,
potem już tylko wędrówka u boku Boga
wieczna
Znika sen, bo nawet on staje się
rzeczywistością
Kochaj świat, póki możesz ziemską,
prawdziwą miłością
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.