Poorany świt
słońce batogiem
podnosi powieki
drga powietrze
falami horyzontu
strzepuję wczorajsze
łzy alkoholu
głowa sturlała się
do łazienki
w lustrze widzę
połamane twarze
jak krew na rękach
deski mozaika
wspomina śpiew
porcelany
chłodem słuchawki
liżę kości
a ból dudni
na dnie wanny
za chwilę wypiję
filiżankę rozsądku
trzeba jeszcze
opróżnić miskę
nocy
autor
Ignacy Barry
Dodano: 2005-08-15 00:37:28
Ten wiersz przeczytano 529 razy
Oddanych głosów: 14
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.