Poranek
Roztrzaskane niebo wylało cichy popiół
budząc zaspane oczy z koszmarnego snu
pod powiekami szorstki piasek
modli się o mnie
Za niespokojną granicą horyzontu
następna bruzda zrzuca podarty płaszcz
zwany od wieków przeznaczeniem
prosi o sztorm
I drży oślepiona gniewem znajomej twarzy
ucieka przed łzawym stąpnięciem
ścierając zaschniętą kroplę z posadzki
nie oni - to ja nadejdę.
Komentarze (1)
masz wyobraźnię... to wiele