Poranek
Kilometry od trosk i pośpiechu
w sercu lasu, daleko od zgrzytów.
Płuca pragnę świeżością napełnić
i nie mogę doczekać się świtu.
Stopy miękko chowają się w trawy,
chłodną rosą przywitał poranek.
Sosny szumią leciutko nad głową,
zwiewne mgły tulą niczym kochanek.
Nadsłuchuję odgłosów z konarów,
liście szepczą upojną muzyką.
Gdzieś w oddali kogut się zbudził,
dziś pozwoli zaspać budzikom.
Z nad jeziora dobiega śpiew ropuch,
basy stroją, pompują gardziele.
Polne kwiaty rozdają woń wokół,
już zlatują się ważki i trzmiele.
To poranek rozbudził pragnienia,
mrużę oczy napawam się pięknem.
Dzień kolejny otworzył przede mną,
ciszę tulę, co drży jeszcze we mnie.
Komentarze (16)
Piekny wiersz, ten opis przyrody i poranka rozkosz..po
prostu zachwyca..oczami wyobraźni przeniosłam się tam
razem z pl