PORANEK W BESKIDACH
Potoki złota spływają po
beskidzkich pagórkach.
Przedziwnego złota.
Zdrowego, metaforycznego,
bez domieszki krwi, łez,
brązu.
Gdybym tylko mógł
zabrać to złoto ze sobą
do miasta.
Wyciszyć srebrne bałwany
huczące pod dachami,
maskami, czaszkami.
Błyszczącym ornamentem zakończyć
nierozpoczęte rozmowy.
Wykopie kanał.
Łopata jest
ale słabe ręce
a miasto daleko.
Boże daj siłę
autor
Spartak
Dodano: 2006-10-31 21:15:04
Ten wiersz przeczytano 1016 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.