Porankiem
Niezależnie od odległości wyciągam
dłonie.
Bo dystans istnieje tylko w oczach.
Niech ciernisty las zimnym ogniem
zapłonie.
A zza zgiełku mgły wyłonie się strach.
I kocham nie kocham.
Spójrz na strawiony obraz.
Migoczą krajobrazy uczuć.
Na zmianę z niezdecydowaniem krwawym.
Proszę bądz dziś przy mnie blisko.
Zaczarowany,papierowy półksiężyc
zawisł tak nieosiągalnie nisko.
Porankiem postaram się być ćmą z
niewymasowanym skrzydłem i arachnofobią.
Świat lekko kuśtyka i na czarno farbuje mą
duszę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.