POWAGA DRWINY
To było wczoraj. Wpadłem do pokoju i wdałem się w dyskusję z trzema kobietami, która została podsumowana jako śmiechu warta.
wchodzę do pokoju, spostrzegam patrzące
grupa kobiet w półcieniach, skupiona wokół
mnie
tworzę wrażenie, pełen powagi niby
lecz w myślach chowam gesty, skrywając
pęknięcia
mierzę spojrzeniem, udając
całkiem poważnie – to tylko pozory
ciężar gatunkowy, niby z najwyższej
półki
podnosi rangę, choć pozbawiony wartości
nadając znaczenie, prestiżu na zewnątrz
lecz w środku – to jedynie pustka
dźwięk wesołości, tymczasem
rozlega się w powietrzu, jak echo
szyderstwa
dookoła ust, rozlewa się beztroska
zatapiając w śmiechu każdy ślad powagi
kaprysem chwili, staje się wartość
konkluzji wywodu, który
przypisuje mu cenę – to jedynie
śmiechu warte, ujęte drwiną
lecz czyż nie lepiej, gdy życia szarość
złamana zostanie przez chwilowy brak
śmiechu?
Tym sposobem: Sylwia, Magda i Kinga zainspirowały mnie do napisania tego wiersza, stając się drwiącymi muzami z mojej powagi.
Komentarze (18)
można wyjść z pokoju, pomilczeć, albo dołączyć do
takiej rozmowy.
Życie składa się z wielu różnych chwil, w innym
przypadku byłoby nudne.
To coś o mnie;) tej poważnej;)
Nie potrafię pisać komentarzy :D
Ale nieźle opisałeś powagę duszy...
Pozdrawiam:)*