Powołanie
Andrzejowi
Nigdy nie zapomnę dnia,
w którym przyniosłeś
opis prześwietlenia.
Wsiadłam do samochodu.
- Odebrałeś wynik? - zapytałam.
- Tak.
- Wszystko w porządku?
- Nie.
Zamilkłam. Powołano nas na front.
Agresorem choroba.
Teraz milczysz tylko Ty,
a ja wołam masą słów,
by mówić za nas dwoje.
Komentarze (12)
Tych chorób zbyt wiele panoszy sie po tym świecie
Dziękuję za pochylenie się nad moimi słowami.
Pozdrawiam wszystkie osoby serdecznie i życzę dobrego
tygodnia.
Na razie wciąż jestem w rezerwie, ale każdy z nas
dostanie swoją kartę powołania. Walka będzie czasem
krótsza, czasem dłuższa, ale zawsze przegrana.
Wiem, że fakt powszechności tego losu w żaden sposób
nie osłabi Twojego bólu. Ale - jak powiedział Jezus
św. Pawłowi - trudno wierzgać przeciw ościeniowi.
Smutno, bardzo,
bezradność...,
pozdrawiam serdecznie.
Poruszający wiersz...
Pozdrawiam Mijo
To właśnie najgorszy agresor, żadnej broni się nie
boi.
No niestety... Nie każdą bitwę się wygrywa... Wiem
coś o tym... Dosłownie i w przenośni... Na froncie,
dosłownie, byłem. A choroba... Kiedyś dano mi kilka
miesięcy, minęły długie lata...
Wiem, to osobisty wiersz... I wiem też, jak to jest,
gdy dowiadujesz się o chorobie najbliższej osoby...
Pisz, pisz, pisz.
Pozdrawiam ciepło, życząc spokojnego dnia.
Dobrze ukazany dzień w którym wali się świat. Miłego
dnia Mijo:)
Wspaniale oddany niepokój, trwoga o ukochaną osobę.
Pozdrawiam serdecznie:)
Akcja rodzi reakcję. Choroba uruchamia walkę. Odejście
rodzi wspomnienia.
(+)
Powołanie na front- to dobre porównanie do walki z
chorobą.
A miłość nigdy nie mija.
Jest silniejsza niż śmierc.