Powracające znaki przebudzenia.
Teraz jedyny słuszny porządek
gnije na dnie schorowanego serca.
Wszystkie pochwalne hymny
unoszące w zwycięstwie ludzkość
pozostaną tylko
nieczystym bełkotem
odsłaniającym brak wyobraźni.
Pośród zgliszczy jałowych słów,
na zawsze
pozostanie w naszych umysłach
poczwara pęczniejącego niepokoju.
Gdzieś na drugim, pustym brzegu,
zbyt wolno docierające wołania
i świetlne znaki w mgłę osnute...
Celebrujemy nicość w kręgu
przeznaczenia,
i spalamy się nasycani własną niewidomą
dumą.
Lecz gorzkniejemy od piętrzącego się
przeczucia
iż kres może nastąpić niespodziewanie
w chwili gdy będziemy unosić do warg
kosztowny puchar powszedniej ambrozji
bogów.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.