Powstań
Dzisiaj miałam sen: W swoim zagubionym istnieniu, Chodziłam z Tobą po mojej wyobraźni, Zbierałam kwiaty nad przepaścią, Bo wolność mego ciała nie jast bezgraniczna, A ty pilnowałeś, żebym nie spadła... Aniele mój... jako małą dziewczynkę zostawiłeś swoje dziecko, tymczasem od stracenia dzieliła mnie tylko chęć pamiętania i świadomość, że jestem cząstką Ciebie...
Myśli twoje czerwone są od krwi
Ręce, choć wyciągnięte, ostre jak nóż
usta martwe, zaciśnięte bez słów
i nogi, które uciekać już nie umieją...
Wyklęty powstań, który musisz zgnić
Zburz to miasto bez fundamentu i dachu
Zabij kłamców, by dzieci mogły śnić
o domach jasnych, pozbawionych strachu.
Serce jak owoc codziennie zjadane
Dni nakarmione obłąkaną niemocą
Szmal do modlitwy na ołtarz stawiany
I łzy ukradkiem połykane w nocy...
Wyklęty powstań, który musisz zgnić
Leżący nigdy nie zbudzisz nadziei
Trujący pokorę odrzuć, by żyć
W tłoku, o którym wiele nie słyszeli
A w galaktykach okropnie dalekich
Żyją nasi bracia z sercami na dłoniach
Ty, gdy strach swój wreszcie pokonasz
Wyziejesz ogniem miłości radosnym...
Jestem brakującym wytłumaczeniem niezrozumiałego wiersza, Jestem kawałkiem prawdy o ludzkim cierpieniu Jestem na dnie, ale wcale nie pierwsza i nie ostatnia wymknęłam się zrozumieniu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.