Pożegnanie
Wchodzę na szczyt, bo chcę zobaczyć każdy
Twój ruch,
każdy gest…jak warkocz się plącze pod
wiatr,
jak dziecku kołysankę nucisz.
Gdy delikatne ramiona łaskocze
wiatr…
Bo wtedy uśmiech malujesz.
Spokojny jestem widząc te purpurowe oczy
roześmiane…błyszczące w półmroku
złocistej poświaty.
Wiem przecież…nic nie mów,
nasza bajka skończona.
Tylko list i zwiędnięte
tulipany…pozostały.
Na granitowym szczycie początku końca.
Na wiecznej skale tego żywota.
Przepadam w ciemność,
przepadam w nicość.
Nie usłyszy o mnie wierzba.
Do Ciebie krzyczę,
a Ty…tam ogień w kominku płonie.
List…gdy go przeczytasz,
ja…z drugiej strony zobaczę Cię.
Komentarze (1)
Ciekawy wiersz i dający do myślenia wiersz