Pożegnanie
Kiedy deszcz pada
Wychodzę w płaszczu
z tektury
przez okno salonu
dziwnie pełnego sennej mgły
i stąpam w blasku kropli
w kaloszach ze stali nierdzewnej
po lustrzanej trawie
po drugiej stronie ściany
i zbieram powoli
rozmowne liście
do koszyka plecionego
przez anioły lazurowego nieba
i myśli naćpane
wstrzyknięte między
różane palce moich dłoni
I w chwili zadumy szeroko pojętej
zostawiam moje ostatnie pożegnanie
na drodze krajowej A77
z drogowskazem dla zbłąkanych wydarzeń ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.