Pożegnanie
Noce przepłakane
serce rozszarpane
krwi ponad normę wylanej
gdy przychodzi błogi świt
nie chce mi się wstawać z łóżka
by rozpoczać nowy dzień
nie che mi się nic
słyszę poraz kolejny
głos w swoim sercu
że tak naprawdę nie chce mi się żyć
sens rozpłynął się gdzieś z
marzeniami,pragnieniami
moje życie wiruje gdzieś w mroku z moimi
wspomnieniami
życie przecieka mi przez palce
lecz ja poddaje się tej walce
przede mną nie widać drogi
którą mogę iść
nie widzę nic dla czego mogę się
poświęcić
i wreszcie zacząć żyć
w beznadziejności zatapiam się każdego
dnia
nie potrafię uleczyć swojej duszy
i wciąż dotykam dna
lecz można rzec co za ironia
za kazdym razem upadam niżej
wiem już że od dna nie można tak szybko
skonać
moja dusza jest w niewoli udręki
nie potrafię nic zrobić
by wydostać się z tej męki
co mogę jeszcze zmienić
by zacząć wreszcie oddychać
i więcej nie gnić?
Nie, nie będe czekać na cud
pozwole sobie odejść jutro albo nawet
już!
Nie będę czekać aż moje serce na nowo
zacznie bić
nie będe już czekać by wreszcie dla kogoś
istnieć
i być
Żegnam w sobie was
i żegnam siebie w sobie
I już nie będe płakać
bo wiem już że nie mam po co wracać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.