Prośba
Podcinam sobie skrzydła
powoli i głupio
trzymam w dłoniach lęk
jak wielkie nożyce
i tnę na oślep
a przecież chcę polecieć
ku błękicie wolności
patrzeć z góry na smutek
jak wije się bezsilny po ziemi
nie mogąc mnie dosięgnąć
dlatego proszę wyrwij
mi z rąk mą zagładę
opatrz rany
pozwól mi zabrzmieć pod niebem
perlistym śmiechem
pozwól mi żyć...mój Boże...
Komentarze (4)
Sami sobie podcinamy skrzydła:)Piękny wiersz+++
Podoba mi się Twój wiersz...bardzo.
Na pewno pozwoli...
Bardzo przyjemny utwór...oby to zrozumiał
Bóg.:)Pozdrawiam