Prośba do nadziei
Nadziejo zbudź we mnie motyla miłości,
niech polaci w głąb ciemności serca
i jakby lekkim wiatrem otuli moje myśli,
zagubione w czasie, który tak szybko
gna.
Wczoraj jeszcze na kolanach u taty
siedziałam z lizakiem bez problemów.
Uśmiech wypełniał mą dziecinną twarz,
radość rodzinnej miłości w uszach grała.
Dzisiaj, jakby z bicza ktoś strzelił,
wyrosłam z pluszaków i z piaskownicy,
lalki pochowane śpią na dnie szafy,
a twarz dziecka jakaś doroślejsza.
Stukot obcasów, włosy źle pomalowane,
krzyk o zaduży dekolt, o krótkie
spodnie.
Myśli nastolatki od rodziców troche
inne,
ale najważniejsza jest miłość i
zaufanie.
Lecz mi wciąż innej miłości jest brak,
tej wznoszącej dusze i serce ku niebu.
Nadal trwam w swej szarej samotności,
nie tracąc nadziei na kolory szczęścia.
Pomaluje nimi któregoś dnia swój świat,
ławka na której będę siadała razem z
nim,
drzewo za którym się schowam i wystrasze
tuląc się do ciepłych ramion, pocałuje.
Wierzę, że i moje serce kochać będzie,
które skrywa w sobie tyle czułości,
a gdy moja wiara okaże się próżna,
z siwą głową zamknę oczy i sama zasnę.
Prabuty; 19.03.2007r.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.