przebudzenie
Pobudowałam balustrady strachu
mające strzec granic moich
marzeń i pragnień.
Wyznaczają mi drogę, ciężką acz
uczciwą, na samą górę.
Do wymarzonego Raju.
Tak jak mnie nauczyłeś,
uważnie stawiam kroki, a
cele mam w zasięgu wzroku.
Mimo, że odszedłeś już kilka
chwil temu, a ja poskładałam
życie niby po swojemu
realizuję nasze plany, awanse
świat, który poukładaliśmy we dwoje.
Bezpiecznie z zza szyby
patrzę na Niego. Mimo,
że jest daleko to pod skórą czuję
ogień, który trawi Go od środka.
Jak swoje po plecach mkną ciarki,
gdy zapala się w Nim mroczny
płomień bezsensownego zniszczenia.
Pamięć, choć szczelnie zamknięta,
w kolonii karnej mojej tyłoczaszki,
podsuwa wygumkowane wspomnienie
starego Ja sprzed okresu prosperity.
Znam ten ogień, znam to zniszczenie
I choć boli i rani krawędzie poznania
wykuwa skrzydła, na których można
runąć na sam dół, bez balustrad,
bez schodów. Na skróty -do Raju.
Komentarze (1)
Ciekawy wiersz, orion wracaj do nas, liczę na to.
Pozdrawiam.