Przecież wszystko mam...
Ciemność przesłania poranny świt niczym
zaćmienie i nie wiadomo skąd płynie
w duchu, skoro słońce wszystko ciepłem
okrywa
by kwitło...
A jednak coś mnie gryzie, zaraz tu ponad
sercem, patrząc na letni blask
odbijający
się w piasku uciekającego ze spienionego
morza
ze wspomnień...
I nie wiem co to jest to co tak
przychodzi,
by odejść, by wrócić, zamieszać i
wstrząsnąć
fasadami ziemi i chaos wprowadzić
niechciany
w samotni...
Gra muzyka... a my się bawmy, śpiewajmy
wesele ojca, bez matki i dziecka w
pomruku
zakola potoku zapomnienia i ryby i
cienie...
By umrzeć za lata, za miłość, za sprawy, za
błahe...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.