Przedmieścia Jezusa ostatnia Wersja
Od narodzin aż do prochu.
Nigdy moje serce nie biło jak powinno.
Zapomniałem gdzieś swoich notatek z życia
.
W mieście świateł .
Połamałem wszystkie swoje znaki .
I spaliłem swoją Biblię .
Z której się tak uczyłem .
Jak żyć , walczyć aż do kresu swoich
sił.
Aż do kresu marzeń które zawsze przy sobie
miałem.
Będąc na stałej diecie nikotyny , kofeiny i
dawek dużej ilości stresu.
Leciałem do niej jak pies cieszący się na
jej widok.
Ale w cale tak nie było.
Moje serce dla innej wciąż biło.
tak mocno aż do granic możliwości.
Oszukałem nie raz już śmierć.
Nie dopadła mnie jeszcze.
A było już blisko bardzo blisko.
Chyba mam sztamę z nim .
O której nie wiem.
Ach te moje spacery co noc .
Kiedy wychodzę z ukrycia przed światem.
Spacerując samotnie kiedy nikogo nie ma ,
panuje pustka i błoga cisza.
Gdzie nikt mnie nie zna .
Tak na prawdę nikt jeszcze mnie nie
poznał.
Szukam grobu zadeptanych przez tłum
serc.
Nie bojąc się że ktoś mnie pozna.
Zbyt długo łudziłem się.
Zbyt długi czas już minął.
Od kiedy stanąłem w miejscu.
Nie wybrałem drogi która od zawsze
Była mi pisana.
Lecz ja jej nie chciałem do swoich myśli
dopuszczać.
W Mieście świateł nie mogłem znaleźć
swojego miejsca.
Jedynie gdzieś na uboczu.
Jedynie gdzieś gdzie czułem się że mogę
być.
Pobudka o 7 rano i poranna kawa.
Nikotyna która aż prosiła aby dostarczyć do
moich płuc i mózgu .
Poranna gazeta w której jedna wielka
ściema.
Przypominająca całe moje życie.
Błędne koło które dostarczyło mi tylu
wrażeń co przejażdżka kolejką górską.
Było fajnie i sexualnie .
Nie powiem że nie było źle.
Wszędzie gdzie byłem nie czułem się
wystarczająco dobrze
Więc dla tego uciekałem z jednego miejsca
na inne.
Aby to odnaleźć .
Aby to poczuć.
Aby sie nie martwić.
Aby to zabić .
co we mnie słabe .
co we mnie złe.
co we mnie.
Więc idę tą cholerną drogą .
Mijając twarze w maskach.
Nie patrząc się za siebie .
Nie obchodzi mnie to.
Jeśli ich to nie obchodzi.
Piękna jest granica po między obłędem a
normalnością.
To nie dla mnie było takie życie.
Więc znikłem.
Nigdy nie mów.
Nigdy nie oceniaj.
Nigdy nie porównuj .
Bo nie wesz.
Co inna osoba przechodzi może , co
czuje.
Komentarze (3)
Bardzo wzruszające opowiadanie. Dobrze, że autor
dostrzega słabości, nazywa ich po imieniu i zmierza ku
tej lepszej drodze, to już bardzo wiele. Życzę
powodzenia! Ad. budowy tego wiersza, za dużo jest
zbędnych słów, a nawet zdań. Temat super. Pozdrawiam.
Sorrki,ale nie dobrnęłam do końca, takie to
przegadane. Trochę więcej dyscypliny pisarskiej,nie
używać ckliwych quasi metafor w rodzaju "Szukam grobu
zadeptanych przez tłum serc",a także takich
wulgaryzmów nie pasujących do wiersza,jak:
"Chyba mam sztamę z nim ."
Przed wklejeniem powinno się swój utworek kilkakrotnie
przeczytać, i to na głos, wtedy wychwytuje się
wszystkie błędy i okazuje się, że trzeba porobić
skróty, żeby to było strawne dla czytelnika.
zmusza do zadumy pozdrawiam