Przeklęty los...
Gdy już się trochę pozbieram,
los puka znów do mych drzwi,
maskę nieszczęść przybiera,
jak zwykle przyszedł drwić.
Nie wpuszczę go już więcej,
na klucz zamknę drzwi.
Przestań już mnie zadręczać!
ja chcę spokojnie żyć!
On jednak nadal uparty
i oknem do mnie wskoczył,
zaśmiał się bardzo głośno,
ze strachu zamknąłem oczy.
O losie mój przeklęty!
cóż ja takiego robię?
dlaczego mnie znów wybrałeś?!
co ja takiego mam w sobie?!
Lecz on jak gdyby nic,
ponownie zaśmiał się w głos,
i znów go przyjąłem z pokorą,
bo taki przeklęty mój los.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.