O przemijaniu (po prostu)
Wtedy gdy powstał ten wiersz, siedziałem na
ławeczce w parku czekając na spotkanie z
osobą która potem okazała się być przez
ponad 2 lata kimś kto utwierdzał mnie w
tym, że w życiu może mnie również spotkać
coś dobrego.......
Dziś jej uczucia, jak mówi wygasły, ale
moje wciąż się tlą a wdzięczność pozostanie
na zawsze...
Na tafli jeziora, gdzie gasną sny
w wodę spoglądam, brak w niej odbicia.
Nawet gdy spadnie w nią kropla łzy
widzę tam rozpacz i żal do życia.
Gdy patrzę zbyt długo mętnieje woda,
niebo czernieje, przygasa blask słońca.
wiem wtedy na pewno i nie jest mi
szkoda,
że to początek długiego końca.
Bo czasem bieg wody można skrócic,
roztrzaskać brzegi, przełamać lody.
lecz tak jak życia nie można zawrócić,
nie można zatrzymać płynacej wody...
A w gruncie rzeczy, bądź w wody gruncie
nie piszę o żalu, czy rozpaczaniu,
ani o wielkim do życia buncie.
Wiersz jest poprostu o przemijaniu.
Bo wszystko przemija, ucieka jak wiatr,
bądź szybko topnieje jak goracy wosk.
Po pewnym czasie braknie nam lat
a tylko przybywa bolesnych trosk.
Próbujemy pojąć lecz nie rozumiemy,
próbujemy zrozumieć lecz nie pojmujemy.
Dziękuje za wszystko! Ewo...
Komentarze (1)
Pamietaj - najpiekniejsze w zyciu sa rozstania,
dowodem ten Twoj wiersz.Usmiechnij sie ,zawdzieczasz
go Ewie.Pozdrawiam.