Przemyskie Orlęta
Dla poległych harcerzy,których odwaga była niezłamana...
Karabin w ręku młody harcerz miał
gdy bronił murów Przemyśla
A w ustach jego słyszano pieśń
„Poranek życia”
Szedł jeden za drugim,w szyku bojowym na
rzeź
Broniąc Polskości broniąc harcerskich
cnót
Bo była to najważniejsza rzecz..
Chwycił karabin ,wystrzelił w dal raniąc
wroga w pierś
Lecz zaraz runął na bruk krwawiąc i wyjąc
jak pies…
Dostał go pocisk rozrywając dłoń i rzucił
broń na bruk
Nie poddam się odrzekł młody druh i będę
walczył aż do utraty tchu
Biegł Wincentego Pola w dół aż doszedł do
mostu Siwca
„Jak polegnę to tylko tu bo tu jest
moja mała ojczyzna”
Nie wiedział ,że krwawa ręka toruje za nim
pas
Schował się i czekał na odpowiedni
czas…
Lecz stanął przed nim Moskal wystrzelił
prosto w twarz
Zniweczył plany chłopca i odszedł w siną
dal
Nie zaszedł zbyt daleko bo pocisk trafił
go
On upadł klnąc na tego co uśmiercił go.
A młody harcerz ,który jeszcze dychał
wyszeptał słowa te:
Mimo młodego wieku straciłem Zycie swe
Broniąc świetności dziadków ,którzy też
szli wcześniej na rzeź
Stracili swoje życia broniąc Polskości
swej
Wiec i ja odchodzę na wieczny spoczynek jak
dumny lew
Ten co do mnie strzelił: wybaczam Boże
mu
Tak się godzi czynić ,więc zabierz mnie
już
Oczy tak piękne ,zamknęły się by oddać hołd
ojczyźnie
Wiatr zaśpiewał po raz ostatni pieśń o
młodym lwiątku z Przemyśla
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.