Przytulony do pucharu
Przytulony do pucharu,
uciec chcę od samotności.
Spośród marzen moich paru,
chociarz jedno niech zagości.
Tli się we mnie wciąż nadzieja,
póki jeszcze dno zakryte,
topiąc żale,wciąż dolewam,
barw nabiera moje życie.
Z każdym chaustem ja dojrzewam,
sił witalnych mi przybywa.
Los przestaje poniewierać,
jakaż błoga jest ta chwila.
Świat się kręci i raduje,
życie chłonąłbym garściami,
Już do tańca się szykuje,
z chóralnymi wręcz śpiewami.
Już nie czuję samotności,
niepotrzebne mi marzenia.
Bo mam puchar obfitości,
lecz on też do końca zmierza.
Dno pomału swe odkrywa,
pragnę powstać i nie mogę.
Nienapełnię już go chyba,
sen zaprasza na podłogę.
Przytulony do pucharu,
śnię o życiu mym radosnym,
lecz gdy tylko wstanę rano,
jakże będę znów samotny!!!!
Komentarze (10)
Chyba nie pisałeś o sobie .Pozdrawiam
hmmm bardzo ładny wierszyk, zastanawiam się co
skłoniło do takiej melancholii......pozdrawiam
cieplutko :)))
Z życia wzięte i takie prawdziwe. (+)
Bywają takie dnie w samotności, że butelka - to jedyna
pocieszycielka i wierna aż... oby nie do grobu,
pozdrawiam
Ładnie dziadku, wiersz bardzo ciekawy...Pozdrawiam..
Kolejny bardzo ładny Twój wiersz. Ale dziadku czyż te
szaleństwa z poprzednich wierszy były tylko
marzeniami. Do boju, nie do dna. Pozdrawiam.
trochę życiowej prawdy a temat przyjemnie sprzedany
Te puchary to niebezpieczna sprawa.. Ciekawie
napisane. Pozdr cieplutko, +
Uważaj,można w tym pucharze szybko utonąc.Ale
rymowanka miła.
Jednak najlepszym lekarstwem na samotność jest drugi
człowiek... Ładny wiersz