Przywidzenie, a może przewidzenie?
Widziałem, czy zamknąłem powieki,
Nie wiem dokładnie.
Z kryształowych wież płynęły rzeki
Brudne przesadnie,
Na górze miały swe gniazda sępy,
Kilka ich siedziało,
Patrzyły jak wyrywają złota kępy
Szczury śmiało,
Biegając do i z wieży szybciutko.
Słońce rzucało cień,
Gdyż pył ołowiu trzymał krótko
Światłości rdzeń.
W przesadnym pośpiechu mijania,
Co drugiej godziny,
Łysymi ogonkami pozyskiwania
Unikały swe rodziny.
Więc Lwy zawarły pakt z sępami:
Po niecnej połowie
Bezgłośnie rozrywać pazurami,
Nikt się nie dowie.
Wnet zaczęło ubywać żywności:
Wielkie Nienasycenie
- Powodem ostrej niestrawności,
W jedzeniu zatracenie,
Chęci zjedzenia grymasów
Kolejnych epok.
Pośród szczurzych hałasów
Nie minął rok,
A zniknęły wszelkie nadzieje
Na lekkie zwolnienie.
Wiatr swobody nie zawieje
- Mechaniczne zatracenie…
W nierównych rządach zwierzęcych
Robotów pośpiechu,
Nawet w marzeniach dziecięcych
Żadnego uśmiechu.
Komentarze (1)
Szkoda tych marzeń dziecięcych,bo uśmiech dziecka
najważniejszy.dlaczego dorośli tego nie rozumieją i
tak łatwo przekreślają wszystko?bezsilne dziecko bez
wsparcia cóż ma począć?,jak iść dalej?.Smutne to
jest,chwyta za serce.dobry wiersz.Pozdrawiam.