Ptak życia
Spadłem...
Upadek był twardy,
Morderczy...
Ocknąłem się lecąc,
byłem ogromnym ptakiem,
miałem ogromne skrzydła...
Pierwsze mocne uderzenie,
wiatr zawiał
nad gmachem szkoły.
Myślałem
o wszystkich szczęśliwych
chwilach,
spędzonych w tym budynku.
Myślałem
o rzeczach,
których się tam dowiedziałem.
Leciałem dalej...
Drugie, jeszcze mocniejsze,
uderzenie skrzydłami.
Wiatr zawiał
nad dziewczyną.
Myślałem,
jak bardzo
Ją wielbiłem.
Myślałem
o Jej radosnym śmiechu...
Płynąłem w powietrzu dalej...
Niemalże wszechmocne
uderzenie skrzydeł,
wiatr jak huragan powiał
w miejsce mego wypadku...
Myślałem,
Że to przez sekundę
nieuwagi...
Myślałem
o wszystkich śmiechach,
które tam słyszałem...
Zacząłem się unosić...
Wzleciałem ponad chmury.
Wiedziałem,
Zaraz wyląduje...
Zamknąłem oczy,
nie chciałem wiedzieć gdzie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.