Pustka
Pustka
Zasiadłem ostatnio z Pustką do stołu. To
spotkanie nie trąciło już chłodem. To było
pożegnalne spotkanie. Potrawy przednie na
stół Pustka postawiła aromatyzowane
tęsknotą, goryczą i melancholią. Myślała
naiwna, że mnie przekupi, choć wiedziała,
że kiedyś odejdę. Patrzyła mi w oczy z
prośbą we wzroku swoim: Zostań...choć
trochę...
Dobrą była kochanką, wierną. Dałem jej więc
bukiet na pożegnanie. Piękny bukiet z
kolczastych wspomnień, z nierozwiniętych
pąków marzeń na kruchych łodyżkach, z
rozłożystych zwątpień, delikatnie
poprzetykany tęsknotą, przewiązany błękitną
wstążką nadziei z wplecionymi nitkami
wiary. Pustka ze łzami w oczach bukiet
przyjęła choć wstążka parzyła jej ręce.
Gdy wstałem od stołu rozpłakała się wierna
Pustka. Nie mogłem zostać musiałem
odejść.
Gdy idąc odwróciłem się by jej pomachać już
jej nie było. Dom mój też zniknął. Tylko
lekka mgiełka falowała delikatnie na
wietrze, powoli się rozmywając. Prze chwilę
pomyślałem, że nie mam do czego wracać,
lecz zaraz potem zapytałem sam siebie: po
co mam wracać?
W domu Pustki zostawiłem wszystkie
zgryzoty, gorycze i zwątpienia. Nie będą mi
już potrzebne. Teraz nie mam nic i zarazem
mam wszystko.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.