pytanie do Boga
nawet ptak bez cienia żalu nad sobą
spada
i nim raz ostatni skrzydłem uderzy
w powietrzu mroźnym co życie wieńczy
okiem suchym i czystym
ku ziemi uchodzi i z losem się godzi
każda wiotka trawa wiorsta wody
szmer srebrnej brzozy
jak i mój ślad nic więcej przecież nie
znaczy
niż to co okiem dojrzę lub ręką ogarnę
bądź zdołam jak pszeniczne ziarno
rozrzucić
każda najmniejsza podróż cel ma swój gdy
nawet niepewna
pośród ludzi z trudem przychodzi
iść księdzu szpitalnym korytarzem i siać
w betonie twardym gdy pierwsza rysa się
rozchodzi
żłobiąc życie lub śmierć
i z ciemnych trzewi ledwie blade słońce
dobry głos
jak chleb żytni wschodzi i się nie
nasycam
póki trwałym śladem lęk słów nie haczy o
czas
który znaczy co przepaść
nad którą pewnie stoi wiotczejące ciało
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.