rankiem...
Jeszcze krople drżą w powietrzu,
jeszcze wszystko jest zmoczone
gdy dyrygent ptasich chórów
znak zieloną daje dłonią.
I batutę lekko wznosząc
płoszy senność, wiatr ucisza,
głaszcze ciepłem świeżość czasu
by osiągnąć wartość w szlifach..
Świergot płoszy zwiewne elfy,
co się w liści skryły gąszczu,
zaraz szarość się rozhuśta
aby pomóc wyjrzeć słońcu.
Praca rankiem wre w najlepszym,
bo jest przecież jej nie mało,
zaczynają bieleć kwiaty
- jaśminami zapachniało
Komentarze (16)
Piękny lekki wierszyk,bardzo poprawnie
zbudowany.Pozdrawiam.