4 rany
Pierwsza tuz nad sercem zadana
kipiąca jeszcze ciepłym pocałunkiem
okropna, głęboka, poszarpana
schowana pod grubym opatrunkiem...
Druga jeszcze krwią błyszcząca
oblepiona strzępami nadziei
równa, duża, sącząca..
Tej już nigdy czas nie sklei...
Trzecią specjalnie zadała
ręką twej chorej miłości
ta mnie najbardziej bolała...
Bo było w niej najwięcej czułości...
I wreszcie czwarta tak na pożegnanie
ostatnim twym spojrzeniem zatruta
gdzie widać ze już nic się nie stanie...
Gdzie krew wypływa zepsuta...
Tyle mi pozostało z naszej miłości
tak niewiele a tak bardzo boleśnie
i z tym bólem odejdę do przyszłości
aż pewnej nocy rany zagoją się we
śnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.