Rocznik 1950
Mojemu przyjacielowi Tadeuszowi M.
Zrodziła nas miłość rodziców naszych,
Gdy rany wojenne już się zasklepiły,
Młodzi, co przeżyli barbarzyństwo wojny,
Z nadzieją nowe rodziny tworzyli.
Mimo niedostatku myśmy się rodzili,
Gromady nas biegały, radością tryskając
W czasie zabaw na gruzach jeszcze
powojennych,
A wieczorem opowieści rodziców
słuchając.
Dzieciństwo w radości przemijające,
Bez obaw, zabawy daleko od domu,
Książki do późna w nocy czytane,
Wzrastanie godne wiekowi każdemu.
Przyjazna szkoła, pełna dyscypliny,
Mundurki, stanie w kącie, uszy
podkręcone,
Pierwsze rozbieżności, kto może mieć
rację,
Podręcznik, czy ojciec, myśli
przewrócone.
Pomimo buntu, jaki młodym przynależy,
Szacunek dla wieku, szczerość oraz
prawda
Tkwiła w nas głęboko, z rodziców
czerpana,
Dla podłych i tchórzy zawsze była
wzgarda.
Dorastanie, odwieczne problemy miłosne,
Pierwsze uniesienia i pierwsze
rozstania,
Pierwsza praca, pierwszy awans i własne
pieniądze,
I długie przyjaciół rozmowy, czasem do
świtania
Zawód, praca, pieniądze i tylko ta jedna ,
To była ta pora, gdy młodość dojrzała,
Wspólna młodych decyzja, śluby uczynione,
Biały welon na głowie młoda panna miała.
Już nowe pokolenie z miłości zrodzone,
Tak rocznik pięćdziesiąty w tym życia
łańcuchu,
Nowe dodał ogniwo, aby ciągłość trwała,
By to koło pokoleń w wiecznym trwało
ruchu.
9 kwietnia 2006 r.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.