Romans z czasem
Dawno przeminął czas, kiedy
przyjemność dawało mnie pokochanie
Wszak nie wiem, dlaczego
wciąż biegnę, umykam tak niezmordowanie
Oddalając się nieuchronnie,
nowy robiąc krok, coraz dalej od ciebie
Bo odlatując na tych skrzydłach,
które mi dałeś, gdy byłam w potrzebie
Wiary szaleńczo nie tracę,
sercem ufając i wiedząc,
że dasz mi pokrzepienie
Choć w głębi serca mimo wszystko
jednak przeczuwając, że to urojenie
Staję, zatem naprzeciw temu przymusowi
okrutnego poświęcenia
Rozdarta skazuję swe emocje na niewolę
za kratami rozumu więzienia
Dystans z rezerwą utrzymując teraz
przed marnym lękiem o jego uczucia
Tym lepkim strachem opanowana
na myśl o bliskości męskiego ognia życia
Wmawiam sobie cicho kłamstwa parszywe
tudzież nakładając nerwowo kajdany
Silę się na skromną nadzieję, że jeszcze
być może, kiedyś znowuż się spotkamy
Ale już ciepłym oddechem sennie szepnął
czas do mojego ucha swe ostrzeżenie
Usta w mój kark te słowa wyszeptały:
"sama swe rany teraz leczysz mój słodki
aniele"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.