Rozmyślenia
Siedze sobie nad przepaścią, słońce powoli znika z horyzontu. Patrzę pusto przed siebie, żuję źdźbło trawy i rozmyślam nad tym jakto życie dało mi w kość. Prubuję wybrać czy żyć bez poczucia wartości, czy umrzeć w zapomnieniu. przypominam sobie jak to było w podstawówce, zawsze na boku zdala od innych dzieci, później przypomina mi się gimnazjum kiedy to starałem się wybić w górę ale ne próżno. Liceum... zdobycie popularności na pare minut, pierwszy prawdziwy pocałunek, ale zdaję sobie sprawe że to była tylko chwilka w moim życiu. Studia i praca po godzinach na stacji benzyowej przy drodze i życie balangowicza a potem sesja. W sumie mógłbym skoczyć i nie wiedzieć co w ogóle było w moim wstrętnym życiu. w końcu sie zdecydowałem. skoczyłem. tak leciałem, leciałem i leciałem. nagle trzask, budze sie na podłodze w sypialni, wstaje i ide na śniadanie i nie pamiętam co mi się przyśniło. jem kanapkę i ruszam do szkoły.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.