Rozpuszczony Logos
Spokojnie, przy nerwowych otrzęsinach,
za przecinkiem, kropką i bez złego
zakończenia,
leży Logos na spulchnionej myśli,
mały fragment niestrawności z końca
języka.
Krztuszenie zalewane mocnym syropem,
szarpanie zębami końcówek balonów,
poklepywanie po plecach,
zbieranie w siłę śliny,
plucie na ściane, dzikie charczenie,
nie pomoże, jest za późno.
Kamień spadł już z serca
wybałuszone oczy po wysiłku, wpatrzone w
niebo,
odchylona w tył głowa jak przy przełykaniu
pastylki,
język zwinięty w rulon,
przełyk wyślizgany,
saneczkarz rozpędzony, dociera do celu.
Teraz przez chwilę to twój największy
wróg,
rozpoznany przez Miłość,
Rozpuszczony Logos, przemieni trucizny
zakochany w nieznanym jeszcze słowie,
nielubianych dzieci z pusta tarczą, bez
symboli na szkolnym fartuszku,
podpalaczy plonów, uciekinierów z
dożynek,
po nie udanym obywatelski zatrzymaniu,
nowej milicji,
zwerbowanej z pań przedszkolanek i
wzorowych uczniów.
Komentarze (1)
Ciekawie opisane :)