W sadzie
Na czubkach sosen rozwieszone chwile,
bujane przez wiatr, nakarmione niebem
nie potrzebują dat, żadnych lat,
ani ciał na hamaku.
Jestem i mnie tutaj nie ma.
Gdyby spadł deszcz,
przesiąkłabym wspomnieniem.
Ale na łeb, na szyję,
spada rozogniona kula,
a kto złapie w dłonie,
nowym światłem żyje.
Jestem początkiem kuli
i końcem w cieniach,
wyłuskanym pępkiem, i teraz
dopełniona twoim szeptem,
gorąca
mogę mieć na imię
słońce.
Komentarze (41)
PS: Jedna rzecz mi nie pasuje. Wiersz ma tytuł "W
sadzie", a zaczyna się od słów "Na czubkach sosen
rozwieszone chwile". Według mnie w sadzie powinny
rosnąć drzewa owocowe, a nie sosny...
Lubię takie chwile, gdy przestajemy być odrębnym
istnieniem, a stajemy się częścią przyrody: słońcem,
łąką, wiatrem. Chociaż nie pociągają mnie upały, takie
bycie-niebycie w hamaku pod czystym niebem i w słońcu
pozwala na chwilę zapomnieć o własnej odrębności.
Fajny wiersz!
bo i masz na imię słońce ...
wiersz piękny ...
Zmysłowa refleksyjna treść.
Rozbudzasz wyobraźnię czytelnika.
Pozdrawiam.
Marek
bardzo się podoba
Pozdrawiam serdecznie
hej Słońce.
Tak czytam, czytam i zapachniało mi absolutem. Jak się
okazało na koniec, gdy padło imię peela nie omyliłem
się.
Pozdrawiam promiennie.
Witaj Mariolko:)
skojarzył mi się Twój wiersz z piosenką "Mówili na nią
słońce"(notabene bardzo ładna) :)
Pozdrawiam serdecznie:)
Udany wiersz pozdrawiam
Witaj,
wyrazy podziwu dla Twoich przeobrażeń...
Miłego zakończenia znojnego i skwarnego tygodnia.
Serdecznie i radośnie pozdrawiam.
Podoba się wakacyjna, lekko rozleniwiona słońcem
refleksja.
Pozdrawiam :)
Proszę tylko nie poparzyć.Pozdr.