Saksofonista
Ona rybitwą
po fali idzie
usta od głodu nabrzmiałe
jakby pod kościołem klęczały
sowa z balkonu spłoszeniem ucieka
koty leniwie nasłuchują
czy
już kiełkujesz
w jej źrenicach
języku i myślach
ona jaśnieje łagodnością
z oka wypływa
złocisty pęd radości
saksofonem w Twych dłoniach się staje
otwierasz oczy
ona już tylko iluzją na podnóżku złudzeń
feerią barw błyszczy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.