Samotna Wigilia
Od rana choinka
już ubrana,
Dzieci na około niej skaczą,
I cały czas pod nią patrzą.
Prezentów pod nią nie ma,
Ale niech to się już szybko zmienia.
A za ścianą biedna wdowa mieszka,
Boi się przyjść do kogoś
Chociaż tu tyle mieszkań.
Nikt do niej nie zapuka
Zapytać czy przyjdzie do nich
Zawsze wolne miejsce czeka
Przy stole,
koło nich.
Dzieci przyklejone twarzami do okien,
Wypatrują pierwszej gwiazdki,
Bo chcą z opakowań prezentów
zrobić zgniecione miazgi.
Nasłuchują dzwonków,
tupania
albo przez komin drapania.
A wdowa siedzi smutna,
Zapłakana
I tak będzie do samego rana.
Z nikim się nie połamie opłatkiem,
Nie wzniesie toastu,
Powie Wesołych Świąt
przy pękniętym oknie,
całemu miastu.
Lampek też nie zaświeci
Bombek nie zbije
Bo zamiast nich ma pomalowane
i zawiązane włóczką kije.
I zdjęcia wszędzie porozwieszane,
Swoje i męża, które nie odda za nic.
Kota w tamtym roku miała,
Bardzo za nim płakała
I żałowała, że z nikim z nim
Albo mężem nie została.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.