Schody do nieba
Wspinam się schodami do nieba z mozołem
powoli
serce wyrywa się do miłości budzi z wielkim
uporem
zraniona moja dusza coraz mniej mi
doskwiera i boli
życie staje się łatwiejsze co kiedyś
ciemnym horrorem
to pokonuję stopni kilka znów w tam na moją
górę
wspiera mnie doświadczenie mojej bolesnej
przeszłości
widzę już pierwszą zwiastującą niebios bram
chmurę
w górę mknę na skrzydłach w objęcia
nieskończoności
niekiedy zdarzy się mi potknąć i spaść o
schodów parę
zbyt szybko chciałbym u celu swojego się
czasem znaleźć
ważne wszystko robić rozsądnie spokojnie i
z umiarem
najważniejszą sprawą na tej drodze to
siebie odnaleźć
czasem głosy aniołów już do mnie dochodzą z
oddali
gdy na miejscu już będę z pewnością spotkam
i ciebie
lecz czasem jeszcze duszę moją gorący żar
złości pali
kiedy przestanie zupełnie będę pewny że
jestem w niebie
ty ze mną tam przysiądziesz na najbliższej
z białych chmur
na ramieniu twoim rękę pełną czułości
delkitnie położę
wiedząc że właśnie zdobyłem szczyt swych
szklanych gór
pocałunek mi podarujesz cudny a ja skrzydła
ci w darze złożę
Komentarze (31)
piękny życiowy wiersz pozdrawiam